piątek, 13 lutego 2015

Skok po szczęście cz.3

   Za tydzień kończyłam ferie, było mi dość smutno ,szczególnie dlatego, że nie chciałam iść do nowej szkoły, jedynych ludzi jakich znałam do tej pory i to niezbyt dobrze to byli moi sąsiedzi. No i rzecz jasna stajenni.
   Tego dnia było przeraźliwie zimno, ale obiecałam ,że będę w stajni codziennie, a po za tym ktoś tam na mnie czekał, a właściwie człowiek i koń. Od wczoraj bardzo zaprzyjaźniłam się nie tylko z Geronimem.
   Wzięłam najcieplejszą kurtkę jaką miałam, chociaż wiedziałam ,że będzie mi zimno i poszłam do stajni. Był ranek ,przed 8 godziną.
   Tak jak myślałam, Marcin już na mnie czekał, wyglądał jakoś inaczej, no tak miał grubszą kurtkę niż na co dzień i niż ja. On chyba też to zauważył, bo spytał :
-A teraz to przypadkiem wiosna jest, że się tak ubrałaś ? - spytał z takim uśmieszkiem na twarzy...
-Oj, daj se spokój, zimno jak diabli, ale co poradzić jak się cieplejszej kurtki nie ma ? - spytałam po czym nie czekając na odpowiedź wzięłam od niego miotłę i poszłam na drugi koniec korytarza.
Marcin chyba zrozumiał, że jestem nie w humorze bo wziął widły i zaczął czyścić boksy.
***
   Po skończeniu całej roboty powiedział mi ,że miał mnie nauczyć jeździć, no tak wyleciało mi to z głowy.
-Choć pójdziemy do właściciela o zgodę i wybór konia - powiedział.
-Ok- odparłam, po czym dodałam- a mogę na Gera ?
-Yyy, kogo ? -spytał zdziwiony - a no tak zapomniałem ,że tak nazywasz Geronima, to zależy od pana Janka.
-Aha-powiedziałam trochę zgaszona, bo w końcu ten koń jest uważany za najmniej spokojnego ogiera, konia w stajni.
-Nie martw się, przekonamy go - powiedział z entuzjazmem.
-Może..-powiedziałam, ale już pod nosem.
Chłopak spojrzał na mnie i poszliśmy dalej.
***
   Ku mojemu zdziwieniu po krótkim czasie przekonywania p.Janek się zgodził, ale powiedział, że musi przy tym być. 
-Ok, ale mam przy tym być, za 30 minut na hali-polecił
-Wystarczy nie całe 15-powiedział stajenny licząc dojście.
-Yyy, ok- zdziwił się, bo dobrze znał ogiera.

-I co nie zgodził się ? -spytał się , mówiąc głosem pełnym ironii.
-Och.. Dobra 1:0 dla Ciebie, ale następnym razem ja będę miała rację - po czym szczęśliwie pobiegła po szczotki Gera.
   Marcin dobiegł do mnie w tej samej chwili, w której brałam szczotki ogiera. Wziął siodło, czaprak i ogłowie ,po czym poszedł za mną i pokazał jak mam czyścić konia. Gdy skończyłam razem go osiodłaliśmy i poszliśmy na wybieg, a że było 5 minut przed czasem , stajenny znikł mi na chwilę z oczu ,każąc przy tym prowadzić Geronima po wybiegu.
Zaraz potem wrócił i podał mi czarny kask.
-Trochę zakurzony, no musiałem pogrzebać w starym miejscy, ale jest - rzekł.
-Żeby się nie okazało, że nie wiadomo gdzie żeś grzebał - powiedziałam już trochę szczęśliwsza,a w głosie moim słychać było delikatną nić śmiechu.
Ja i Marcin popatrzyliśmy się na siebie, nić porozumienia między nami przerwał Janek:
-No dobra ,jestem, możesz wsiadać Annie ,Marcin pomóż jej, tylko uważajcie na tego dzikusa (kolejny z jego "pseudonimów")- powiedział pan Janek.
http://stadnina-koni-czystej-krwi-i-farma.blogspot.com/p/odeszli.html
   Geronimo podczas jazdy zachowywał się nienagannie, jeździłam około 45 minut, bo wszystkim udzielił się mróz. Oprócz stępa pod koniec zakłusowałam i choć Marcin biegł przy koniu było bardzo dobrze.
   Po jeździe wyprowadziliśmy go na wybieg, choć był przeraźliwy mróz (dla człowieka) to śnieg i tak się już stopił. Pogalopował w stronę jeziora w pięknej pozie. Jak czytałam książkę o rasach dowiedziałam się ,ze tylko araby noszą wysoko ogon, tak jak myślałam Marcin mi wytłumaczył, że ten ogier to angloarab.
   Właściciel stajni spytał się Marcina jak to zrobił, że ten koń był taki spokojny.
-To sprawa Annie- powiedział.
-Twoja ?-powiedział zdziwiony, bo przecież wiedział, że nie mam doświadczenia z końmi - dobra ,kiedyś jeszcze o to spytam- powiedział bo usłyszał telefon.
-Która jest godzina ? - pytanie kierując do Marcina.
-Po drugiej, a co ? - spytał podejrzliwie.
-O piętnastej mam być w domu na obiad - wytłumaczyłam.
-Mam pomysł - po czym dodał gdy zobaczył mój wzrok - powiedz mamie ,że zjesz dziś poza domem, zapraszam Cię na obiad na miasto, byśmy się lepiej poznali.
Udałam ,że się namyślam ,choć odpowiedzi byłam pewna. Zgodziłam się i powiedziałam, że idę zadzwonić do mamy.
   Zgodziła się, ale musiałam wymyślić pretekst, powiedziałam jej ,że kupię sobie cieplejszą kurtkę ze swoich oszczędności.
-Mogę iść, tylko pójdę do domu po pieniądze - powiedziałam
-Nie musisz ,ja stawiam - powiedział i się uśmiechnął.
-O nie, nie i jeszcze raz nie, ja sama za siebie zapłacę,a po za tym muszę kupić coś byś się tak nie śmiał,a mi zimno nie było - chyba się domyślił o co mi chodzi, dodałam jeszcze - Zaraz wrócę ! - po czym znikłam mu z oczu.
   Była tzw. przerwa obiadowa od 15 do 16.30, bo większość ludzi wolała jeść w spokoju, więc mieliśmy dużo czasu na marudzenie przy jedzeniu i wyborze kurtki.
   Pojechaliśmy autem Marcina (nawet nie wiedziałam, że je ma), wybraliśmy "lokal" i zjedliśmy obiad, przy którym trochę się dowiedziałam o Marcinie. Powiedział, że ma 17,5 lat (ja 15), koledzy z jego dawnej szkoły nazywali go "Mar" (ustaliliśmy, że jak coś to też mogę się tak do niego zwracać). Okazało się ,że mamy wile wspólnego. Jego rodzina również się tu przeprowadziła, ok 3 lata temu. Też nie ma swojej "drugiej połówki" (co mnie ucieszyło).
   Potem poszliśmy do sklepu po kurtkę, przyznam, że trochę się kłóciliśmy o jej wybór. On wolał ciemno-zieloną, ale to był mój wybór i zdecydowałam się na ciemno-brązową z elementami jasnego brązu.
   A ponieważ zostało mi trochę oszczędności poszłam jeszcze kupić kolejną książkę o tematyce końskiej i marchewki.



KONIEC CZ.3

   Tak jak pewnie zauważyliście , dodaję opowiadania coraz częściej, ale skoro jest tyle komentarzy, że wam się podoba nie miałam protestu ;)
W tej części poznaliście tajemnicze imię bohaterki (które zawdzięczam pewnej dziewczynie ;) )
Myślę ,że będą się one pojawiały średnio co drugi post :)
Tylko jak będzie praca z ziemi z kucami to wtedy chyba odpuszczę ,bo codziennie będą posty o kucach, ale to tylko teoria, najwyżej napiszę jako robocze ;)
Pojawiła się nowa zakładka !!!
I przy okazji pokazuję mój 1-3 miesięczny bazgroł ;)

















3 komentarze:

  1. Przyjemny rozdział :). Fajnie,że Annie zaczęła jeździć.
    Przypominam tylko o podawaniu źródeł zdjęć, prawa autorskie ;).
    Bazgroł śliczny, zgrabna głowa ^^

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, motywuje mnie to do dalszego pisania i prowadzenia bloga :)
Pozdrawiam :D