wtorek, 31 marca 2015

Skok po szczęście cz. 7

   Dojechaliśmy na miejsce po koło godzinie i 45 minutach, wysiadłam zanim Marcin zaparkował auto. Chłopak wysiadł po mnie, zamknął samochód i powiedział:
-Chodźmy, ale pamiętaj, nie rób sobie zbyt wielkich nadziei.
-Ok.

wtorek, 24 marca 2015

Skok po szczęście cz.6

      Następnego ranka nie jedząc śniadania pobiegłam do stajni, oczywiście gdy moja rodzina jeszcze spała. Nie chciałam z nikim rozmawiać, ale raczej nie było mi to dane.

czwartek, 19 lutego 2015

Skok po szczęście cz.5

   Gdy wróciliśmy do stajni, zostało jeszcze wprowadzenie koni do boksów, rozdanie kolacji i sprawdzenie czy wszystkie konie są oporządzone, nakarmione i czy wszystko z nimi w porządku.
   Następnego dnia po nie przespanej nocy poszłam do stajni jeszcze wcześniej, z nadzieją, że ogier nadal tam jest, przyszłam tak wcześnie, że jako jedyna byłam w stajni, nawet pana Janka nie było, bo go głowa rozbolała. Siedziałam oparta o drzwi boksu Geronima pośród koni pałasujących wczorajsze siano, które im zostało i myślałam :
-Czy one naprawdę nie wiedzą, że ukradziono ich towarzysza ? - moje myśli przerwał wchodzący Marcin i jego kolega , na początku mnie nie zauważył i mówił :
-Ciekawe jak trzyma się Annie, bardzo mi jej szkoda - mówił, nie wiedząc o mojej obecności niedaleko niego - ja bym się załamał gdyby ktoś ukradł Majkę (Majka była jego ulubionym kucem szetlandzkim).
-Porozmawiaj z nią -powiedział jego kolega.
-Bo ja wiem- powiedział trochę zamyślony - nie jestem pewny, czy będzie chciała.
-Na pewno - jego znajomy najwyraźniej był o tym przekonany.
-Może, a teraz choć do pana Janka- powiedział stajenny.
   Przeszli przez stajnię do biura kompletnie mnie nie zauważając. Wstałam ,otrzepałam się z trocin i zaczęłam wyprowadzać konie. Najpierw wyprowadziłam Piegusa i Mangusa, dając im po marchewce, za to, że wczoraj tak ładnie chodziły pod siodłem wyczuwając ,że coś jest nie tak.
***
   Po kwadransie przyszedł Marcin ze swoim kolegą. Przedstawił nam się nawzajem i poszedł go odprowadzić pod bramę.
-Hej, jak się czujesz ?- spytał z troską.
-O hej, dobrze - powiedziałam unikając jego wzroku, bo bałam się ,że dowie się, że słyszałam jego rozmowę z kolegą.
-Wezmę się za czyszczenie boksów, skoro wyprowadziłaś już konie, pozamiatasz jak skończę ?
-Jasne- mówiąc z radością, że na razie nie chce pogadać. Ale to było na jakiś czas....
***
   Po skończeniu pracy ,jednak postanowił ze mną pogadać , bo gdy szłam do boksu Gera, on szedł za mną. Spojrzał na mnie gdy już usiadłam na trocinach opierając się o boks i spytał czy może się dosiąść. Zapadła dosyć długa przerwa, którą przerwał Marcin :
-Brakuje ci go ? -spytał, jakby nie wiedząc od czego zacząć.
-Tak, słuchaj, muszę ci o czymś powiedzieć.
-O czym ?
-Ja byłam dzisiaj rano wcześniej niż ty w stajni i słyszałam twoją rozmowę z kolegą-wyznałam szczerze.
-Aaa -powiedział trochę się wachając.
-Noo..
-Chcesz o tym pogadać ?
-Ta...Nie, nie chcę.
-Na pewno ?
-Tak, na pewno.
-Ok, ale jak coś to przyjdź.
-Dobra, pójdę na pastwisko.
   Odchodząc czułam jeszcze jego wzrok na sobie. Zaczęłam biec, gdy tylko znalazłam się poza jego wzrokiem, wdrapałam się na najwyżej ustawioną belę siana, skąd miałam widok na rozciągające się pastwiska. Może faktycznie mogłam z nim pogadać, nie na pewno nie teraz.
   Po niecałej godzinie postanowiłam zejść i pomóc w karmieniu koni, wiedziałam przy tym ,że stajenny się ciągle na mnie patrzy.
 ***
   Przy wieczornym karmieniu stało się coś niespodziewanego, przyjechał radiowóz, a z niego wysiedli policjanci prowadząc złodzieja, a zarz potem wjechał drugi radiowóz z przyczepą, a ze środka rżał Gery. Geronim. Geronimo....- obudziłam się patrząc po pokoju i szukając Geronima, a więc to był tylko sen. Moja mama mówiła kiedyś, że sny są przepowiedniami, może miała racje...

KONIEC CZ.5

   Mam nadzieję, że w tej części Was nie zanudziłam, a szczególnie w tej części o rozmowie w boksie. Przepraszam za wszystkie błędy i niedociągnięcia jeśli jakieś są ;) Ostanio części są zbyt krótkie prawda ? 
                                                                                POZDRAWIAM
                                                                                                HIRTLANDICIA :D









poniedziałek, 16 lutego 2015

Skok po szczęście cz.4

   Wróciliśmy do stajni, ja już w nowej kurtce. Przy wjeździe widać było pasące się konie, głównie pełnej krwi, ale coś nie pozwalało mi oderwać wzroku. A no tak brakowało tutaj przecież Gera, chwila, przecież wyprowadzaliśmy go na pastwisko po jeździe.
-Marcin, gdzie jest Geronimo ?-spytałam ,patrząc się na mijane pastwiska.
-Na pastwisku, przecież wiesz, że go odprowadzaliśmy- powiedział patrząc przed siebie na drogę.
-Ta, pewnie tak- powiedziałam, nie odwracając wzroku.
-A czemu pytasz- spytał z ciekawością.
-Bo go tu nie widzę -odparłam.
-Musi tu być, przypatrz się.
-Nie ma, nie ma go na jego osobnym pastwisku-powiedziałam lekko przestraszona.
-Czekaj, zaparkuję i spytamy o niego-odrzekł-na pewno gdzieś tu jest.
   Zaparkował, poszliśmy do pana Janka, powiedział, że nikt go nie wprowadzał do stajni, trochę się zdenerwowałam, bez słowa pobiegłam go szukać. Usłyszałam tylko jak Marcin żegna się z panem Jankiem i biegnie mnie dogonić. Nim się obejrzałam byłam już przy pastwisku, weszłam nie otwierając bramy i zaczęłam dokładnie przeszukiwać pastwisko, no i sprawdziłam ogrodzenie.
   Zobaczyłam jak stajenny do mnie podbiega , i mówi :
-Choć ,sprawdzimy jeszcze boks, na pewno gdzieś tu jest - powiedział - Janek nie może z nami szukać, bo musi pilnie zapłacić rachunki.
   Już nic nie powiedziałam, tylko z nim poszłam. Byłam naprawdę smutna ,bo chyba jako jedyna myślałam, że go nie ma w stadninie. Faktycznie - nie myliłam się, sprawdziliśmy boksy, siodlarnię ,paszarnie, wszystkie pastwiska i ujeżdżalnie, no i jeszcze tor, ale nigdzie go nie było. Poszliśmy do właściciela mego ukochanego ogiera, powiedział byśmy wzięli Mangusa i Piegusa- dwa wałachy.
Nie mogę dodać podpisu - blog został usunięty 
   Wyjechaliśmy od razu, i chociaż była to moja druga jazda, mogłam - Marcin musiał mnie wziąść na lonżę. Zwróciliśmy się ku lasu, potem polom, a gdy nigdzie go nie było wróciliśmy do stadniny. Wsiedliśmy do auta chłopaka i pojechaliśmy prosto na policję.
   Okazało się ,ze nie dawno w okolicy skradziono już parę koni , nie rozpowiadano o tym nie wtajemniczonym, by prasa się nie dowiedziała. Najprawdopodobniej był to ten sam złodziej.....



KONIEC CZ.4
Przepraszam, że strasssszzzznie krótki, ale to będzie zależało od Waszych komentarzy, pod ostatnią częścią były tylko dwa ;) 
Pozdrawiam , co się dalej stajnie z Geronimem, i Anną z Marcinem ?
Czytajcie kolejne części i komentujcie te ;D












piątek, 13 lutego 2015

Skok po szczęście cz.3

   Za tydzień kończyłam ferie, było mi dość smutno ,szczególnie dlatego, że nie chciałam iść do nowej szkoły, jedynych ludzi jakich znałam do tej pory i to niezbyt dobrze to byli moi sąsiedzi. No i rzecz jasna stajenni.
   Tego dnia było przeraźliwie zimno, ale obiecałam ,że będę w stajni codziennie, a po za tym ktoś tam na mnie czekał, a właściwie człowiek i koń. Od wczoraj bardzo zaprzyjaźniłam się nie tylko z Geronimem.
   Wzięłam najcieplejszą kurtkę jaką miałam, chociaż wiedziałam ,że będzie mi zimno i poszłam do stajni. Był ranek ,przed 8 godziną.
   Tak jak myślałam, Marcin już na mnie czekał, wyglądał jakoś inaczej, no tak miał grubszą kurtkę niż na co dzień i niż ja. On chyba też to zauważył, bo spytał :
-A teraz to przypadkiem wiosna jest, że się tak ubrałaś ? - spytał z takim uśmieszkiem na twarzy...
-Oj, daj se spokój, zimno jak diabli, ale co poradzić jak się cieplejszej kurtki nie ma ? - spytałam po czym nie czekając na odpowiedź wzięłam od niego miotłę i poszłam na drugi koniec korytarza.
Marcin chyba zrozumiał, że jestem nie w humorze bo wziął widły i zaczął czyścić boksy.
***
   Po skończeniu całej roboty powiedział mi ,że miał mnie nauczyć jeździć, no tak wyleciało mi to z głowy.
-Choć pójdziemy do właściciela o zgodę i wybór konia - powiedział.
-Ok- odparłam, po czym dodałam- a mogę na Gera ?
-Yyy, kogo ? -spytał zdziwiony - a no tak zapomniałem ,że tak nazywasz Geronima, to zależy od pana Janka.
-Aha-powiedziałam trochę zgaszona, bo w końcu ten koń jest uważany za najmniej spokojnego ogiera, konia w stajni.
-Nie martw się, przekonamy go - powiedział z entuzjazmem.
-Może..-powiedziałam, ale już pod nosem.
Chłopak spojrzał na mnie i poszliśmy dalej.
***
   Ku mojemu zdziwieniu po krótkim czasie przekonywania p.Janek się zgodził, ale powiedział, że musi przy tym być. 
-Ok, ale mam przy tym być, za 30 minut na hali-polecił
-Wystarczy nie całe 15-powiedział stajenny licząc dojście.
-Yyy, ok- zdziwił się, bo dobrze znał ogiera.

-I co nie zgodził się ? -spytał się , mówiąc głosem pełnym ironii.
-Och.. Dobra 1:0 dla Ciebie, ale następnym razem ja będę miała rację - po czym szczęśliwie pobiegła po szczotki Gera.
   Marcin dobiegł do mnie w tej samej chwili, w której brałam szczotki ogiera. Wziął siodło, czaprak i ogłowie ,po czym poszedł za mną i pokazał jak mam czyścić konia. Gdy skończyłam razem go osiodłaliśmy i poszliśmy na wybieg, a że było 5 minut przed czasem , stajenny znikł mi na chwilę z oczu ,każąc przy tym prowadzić Geronima po wybiegu.
Zaraz potem wrócił i podał mi czarny kask.
-Trochę zakurzony, no musiałem pogrzebać w starym miejscy, ale jest - rzekł.
-Żeby się nie okazało, że nie wiadomo gdzie żeś grzebał - powiedziałam już trochę szczęśliwsza,a w głosie moim słychać było delikatną nić śmiechu.
Ja i Marcin popatrzyliśmy się na siebie, nić porozumienia między nami przerwał Janek:
-No dobra ,jestem, możesz wsiadać Annie ,Marcin pomóż jej, tylko uważajcie na tego dzikusa (kolejny z jego "pseudonimów")- powiedział pan Janek.
http://stadnina-koni-czystej-krwi-i-farma.blogspot.com/p/odeszli.html
   Geronimo podczas jazdy zachowywał się nienagannie, jeździłam około 45 minut, bo wszystkim udzielił się mróz. Oprócz stępa pod koniec zakłusowałam i choć Marcin biegł przy koniu było bardzo dobrze.
   Po jeździe wyprowadziliśmy go na wybieg, choć był przeraźliwy mróz (dla człowieka) to śnieg i tak się już stopił. Pogalopował w stronę jeziora w pięknej pozie. Jak czytałam książkę o rasach dowiedziałam się ,ze tylko araby noszą wysoko ogon, tak jak myślałam Marcin mi wytłumaczył, że ten ogier to angloarab.
   Właściciel stajni spytał się Marcina jak to zrobił, że ten koń był taki spokojny.
-To sprawa Annie- powiedział.
-Twoja ?-powiedział zdziwiony, bo przecież wiedział, że nie mam doświadczenia z końmi - dobra ,kiedyś jeszcze o to spytam- powiedział bo usłyszał telefon.
-Która jest godzina ? - pytanie kierując do Marcina.
-Po drugiej, a co ? - spytał podejrzliwie.
-O piętnastej mam być w domu na obiad - wytłumaczyłam.
-Mam pomysł - po czym dodał gdy zobaczył mój wzrok - powiedz mamie ,że zjesz dziś poza domem, zapraszam Cię na obiad na miasto, byśmy się lepiej poznali.
Udałam ,że się namyślam ,choć odpowiedzi byłam pewna. Zgodziłam się i powiedziałam, że idę zadzwonić do mamy.
   Zgodziła się, ale musiałam wymyślić pretekst, powiedziałam jej ,że kupię sobie cieplejszą kurtkę ze swoich oszczędności.
-Mogę iść, tylko pójdę do domu po pieniądze - powiedziałam
-Nie musisz ,ja stawiam - powiedział i się uśmiechnął.
-O nie, nie i jeszcze raz nie, ja sama za siebie zapłacę,a po za tym muszę kupić coś byś się tak nie śmiał,a mi zimno nie było - chyba się domyślił o co mi chodzi, dodałam jeszcze - Zaraz wrócę ! - po czym znikłam mu z oczu.
   Była tzw. przerwa obiadowa od 15 do 16.30, bo większość ludzi wolała jeść w spokoju, więc mieliśmy dużo czasu na marudzenie przy jedzeniu i wyborze kurtki.
   Pojechaliśmy autem Marcina (nawet nie wiedziałam, że je ma), wybraliśmy "lokal" i zjedliśmy obiad, przy którym trochę się dowiedziałam o Marcinie. Powiedział, że ma 17,5 lat (ja 15), koledzy z jego dawnej szkoły nazywali go "Mar" (ustaliliśmy, że jak coś to też mogę się tak do niego zwracać). Okazało się ,że mamy wile wspólnego. Jego rodzina również się tu przeprowadziła, ok 3 lata temu. Też nie ma swojej "drugiej połówki" (co mnie ucieszyło).
   Potem poszliśmy do sklepu po kurtkę, przyznam, że trochę się kłóciliśmy o jej wybór. On wolał ciemno-zieloną, ale to był mój wybór i zdecydowałam się na ciemno-brązową z elementami jasnego brązu.
   A ponieważ zostało mi trochę oszczędności poszłam jeszcze kupić kolejną książkę o tematyce końskiej i marchewki.



KONIEC CZ.3

   Tak jak pewnie zauważyliście , dodaję opowiadania coraz częściej, ale skoro jest tyle komentarzy, że wam się podoba nie miałam protestu ;)
W tej części poznaliście tajemnicze imię bohaterki (które zawdzięczam pewnej dziewczynie ;) )
Myślę ,że będą się one pojawiały średnio co drugi post :)
Tylko jak będzie praca z ziemi z kucami to wtedy chyba odpuszczę ,bo codziennie będą posty o kucach, ale to tylko teoria, najwyżej napiszę jako robocze ;)
Pojawiła się nowa zakładka !!!
I przy okazji pokazuję mój 1-3 miesięczny bazgroł ;)

















środa, 11 lutego 2015

Skok po szczęście cz.2

   Jako, że u mnie w szafie nie było nic "roboczego" moja mama zgodziła się zabrać mnie na zakupy ,mówiąc przy tym tacie, że "nie ma nic w lodówce". Pojechałyśmy tego samego dnia do sklepu "Primarket" .  Ubrania były całkowicie inne niż w moim starym mieście, moja mama czyli spec od ubrań ,wiedziała o co chodzi w tym "roboczym" , w przeciwieństwie do mnie.
   ***
   Dotarłam do stadniny w nie całe pięć minut od domu. Przechodząc przez bramę widziałam jak Marcin (czyli ten stajenny) ,próbuję osiodłać konia, podejrzewam ,że był to ogier, jak wracałyśmy ,to namówiłam mamę by się zatrzymała przy bibliotece, a wróciłam z ok. 7 książkami i dopiero co je przejrzałam. 
-Spokój Geronimo, spokój !- jedyne co usłyszałam z tego miejsca ,gdzie stałam.
A Geronimo stanął jak wryty podnosząc wysoko łeb, zadarł uszami i patrzył w moją stronę jakby ducha zobaczył. Dopiero wtedy stajenny zobaczył ,że ktoś mu się przygląda.
   Ogier skorzystał z chwili nie uwagi Marcina wyrywając mu się i zagalopował w moją stronę. Zaczęłam się cofać tyłem ,aż dotarłam do bramy, podczas gdy Geronim (skrót od Geronimo) pędził w  moją stronę, a stajenny biegł za nim i krzyczał bym uważała.
   Ale Geronim wcale nie chciał na mnie wpaść, tylko zatrzymał się i spokojnym kroczkiem do mnie podszedł ,wyciągając przy tym łeb i dmuchając przez swoje nozdrza. Przyznam ,że było to chwila magiczne gdy podszedł ,a ja go delikatnie pogłaskałam, nie wiedząc jak się zachować.
   Marcin przerywając chwilę ciszy podbiegł i zatrzymał się jak wryty wpatrując się w ogiera, po czym ni z gruszki, ni z pietruszki powiedział :
-Niesamowite ! -powiedział tak zagapiony jakby zobaczył pegaza.
-Ale co ? - tak zdezorientowana powiedziałam jakby pegaz nagle zmienił się w osła.
-Jak to co ?- powiedział jakby osioł znów stał się pegazem, po czym dodał- To, że ten ogier nie lubi nikogo i pierwszy raz jest taki spokojny, choć będziesz przy siodłaniu to może zamiast pół godziny zajmie mi to tylko 15 minut.
   Ale zajęło jeszcze mniej o zaledwie niecałe 5 minut. Stajenny powiedział mi abym poszła za nim i zaprowadził konia na tor treningowy (do wyścigów). 
   ***
   Geronima zostawiliśmy dżokejowi i poszliśmy do stajni z klaczami, bo miał mi pokazać co mam zrobić.
   Najpierw chciał mi pokazać jak wyczyścić boks, ale ja nawet wideł nie umiałam ponieść bo nigdy czegoś takiego nie "dźwigałam", ale to co powiedział sprowokowało mnie do tego ,by leżącą obok niego słomę , wrzucić prosto na jego głowę. Bo powiedział "kiedyś przywykniesz ".
   Długo na jego odpowiedź czekać nie musiałam ,bo od razu chwycił garść siana i rzucił prosto we mnie. Z tego wynikła taka "kłótnia" dopóki konie obok się nie skapły, że bawimy się ich jedzeniem.
Zaczęły kopać w boksy z nadzieją na obiad.
-Dobra, skoro tego nie dasz rady podnieść możesz pozamiatać korytarz ,a potem wyczyścić poidła- powiedział ze śmiechem w głosie.
-Ok, a gdzie jest miotła ?-spytałam o mało się nie przewracając o kijek na ziemi, odarłam- Aha już wiem.
Chłopak tak się zaśmiał, że aż mnie uszy zabolały.
KONIEC CZ.2

Pamiętajcie, że wszystko jest wymyślone
Piszcie, czy wam się podobało czy nie ;)
PS sorka, że druga część w tym tygodniu ,ale najprawdopodobniej w przyszłym nie będzie (bo będą posty z pracy z ziemi ;)  )
















niedziela, 8 lutego 2015

Skok po szczęście cz.1

   Patrzyłam przez okno mojego pokoju jak leje deszcz. Były ferie, a ja miałam się przeprowadzić z mojego rodzinnego miasta do małej wsi.  . W moim mieście, nie byłam do końca szczęśliwa, chociaż jest tu dużo sklepów. Byłam najniższa w klasie i wszyscy się z tego śmiali, chodziłam do 2 gimnazjum i nie miałam ani przyjaciół ,ani chłopaka. Byłam samotna. Samotna.
   Moi rodzice wybrali małą wsie o nazwie Hampshire w Anglii. Miałam się tam przeprowadzić na początku ferii, czyli jutro. 
   Mama zawołała mnie z dołu , bo już siedziała w samochodzie , a tata stał przy drzwiach by zamknąć nasz dom. Nasz stary dom. Przebiegłam się jeszcze raz przez wszystkie pokoje, łazienkę i kuchnię ,po czym zbiegłam po schodach do samochodu licząc na nowy rozdział mojego życia.
   Wsiadłam do auta pełna życia, choć mojemu bratu tego brakowało, on w przeciwieństwie do mnie miał tu przyjaciół, był najlepszy z piłki nożnej w jego roczniku. Był ode mnie młodszy. 
***
   Dotarliśmy do naszego nowego domu późnym rankiem następnego dnia. Zamieszkaliśmy obok farmy z bydłem (a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało)  ,mieliśmy z bratem w końcu własne pokoje. Moje okno w pokoju miało widok na farmę naszego sąsiada, ale widać było tylko pastwiska i
stajnię. A ja miałam do rozpakowania całą masę pudeł, by oglądać się przez okno.
   Po wypakowani wszystkich swoich rzeczy, zawieszeniu plakatów na ścianach, powieszeniu ubrań w szafach i wypakowaniu książek moja mama zarządziła, że następnego dnia idziemy odwiedzić sąsiadów z naszej dość krótkiej ulicy. 
   Zjadłam obiadokolację i poszłam spać. 
***
   Najpierw poszliśmy do sąsiadki ,która była bardzo miła i dała nam cisto mówiąc ,że miała nas potem przywitać. Następnych dwóch sąsiadów nie było, a trzeci czyli farmer zajmował całą dalszą część naszej ulicy.Farma "Meadow Creak" była naprawdę wielka. Moa rodzina i ja przywitaliśmy się z panem Jankiem , powiedział mi, że szuka kogoś mojego wzrostu, ale nie powiedział po co, tylko dodał, żebym się do niego zgłosiła jak będę chciała.
   I faktycznie gdy przyszłam następnego dnia wytłumaczył mi dlaczego szuka kogoś takiego wzrostem jak ja i pokazał mi całą stadninę, bo okazało się ,że on nie ma kur, krów i świń tylko konie i dwa psy. W swojej stadninie miał 10 ogierów, 6 klaczy oraz 3 źrebaki i dwa roczniaki. 
-Przychodziłabyś tu codziennie ,pomagała w stajni ,a potem jeździła na moich koniach. Potrzebuję kogoś kto by im zapewnił dużo ruchu, a gdy się nauczysz dobrze jeździć mogłabyś z nimi trenować do zawodów. Co ty na to?
-W sumie i tak nic nie mam do robienia po szkole, więc dobrze. Mam jeszcze tydzień wolnego więc mogę przychodzić codziennie, moja mama raczej się zgodzi. Mogę przyjść jutro z odpowiedzią ?
-Oczywiście ,tylko w czymś bardziej roboczym- powiedział p.Janek uśmiechając się pod nosem.
-Poszukam czegoś, a mogę się jeszcze rozejrzeć po stadninie ?
-Jasne, to do jutra ,bo raczej się już dzisiaj nie spotkamy. Zawołam stajennego by Cię oprowadził.
-Dobrze, do jutra.
   Stajenny ,który przyszedł nazywał się Marcin. Najpierw zaprowadził mnie do ogierów.
-A dlaczego one nie mogą być obok klaczy ? -spytałam zaciekawiona
-Ogiery mają doskonały węch i wyczuwają klacz nawet z daleka. Stawianie ogiera obok klaczy, może powodować tylko problemy, agresję i kontuzję (przez kopanie, skakanie po boksie).
-A czemu miałby skakać po boksie ?
-Ponieważ jak wiadomo ogiery mają swoje hormony:) To raczej oczywiste że ogier stojąc obok klaczy będzie chciał zrobić źrebaczka że tak powiem. A oddzielenie boksów, będzie mu tylko przeszkadzać i powodować stres. -wyjaśnił śmiejąc się pod nosem
-Ale wałachy stoją przy klaczach ? -powiedziałam ze zdziwieniem
-Wałach to wykastrowany koń czyli nie może mieć dzieci ,ogier to płodny koń,służący do rozrodu.
-Aha
-Choć pokażę Ci pastwiska i ujeżdżalnie,oraz tor wyścigowy.
-Ok
***
   Gdy wróciłam do domu , od razu spytałam się mamy czy mogę tam chodzić i tak jak myślałam się zgodziła.Tylko spytała czemu, bo przecież ja nie interesuje się końmi.
    Faktycznie mój powód był zupełnie inny........


KONIEC CZ.1








Mam nadzieję ,że opowieść wam się podobała ii będziecie chcieli kolejne :)